Fajna piosenka przy której dostałam weny: Enej - Lili
Rozdział 5
Anglia, 1492r.
Katerina:
Siedziałam w mojej komnacie rozmyślając nad tym odkryciem kiedy do pokoju wpadła bardzo ładna dziewczyna. Spojrzałam na nią i krzyknęłam.
Dziewczyna wyglądała dokładnie tak samo jak ja. No, prawie. Ona miała niebieskie oczy.
Stanęła na środku pokoju i spojrzała na mnie. Otworzyła usta i powiedziała.
- Ние не знаем. I Tatia. - zatkało mnie gdy usłyszałam ojczysty język. Ale jeszcze bardziej, gdy to do mnie dotarło: ,,My się nie znamy. Jestem Tatia.''. To niemożliwe, Elijah mówił, że ona nie żyje.
- Ale Elijah mówił, że nie żyjesz.... - chyba że kłamał, powiedział w mojej głowie dziwny głos.
Tatia się uśmiechnęła.
- Miło będzie cię torturować - rzekła i zanim sens jej słów do mnie dotarł znalazła się koło mnie i ugryzła. Straciłam świadomość.
* * *
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, przykuta do żelaznego krzesła. Szarpnęłam się, ale to nic nie dało.
- Te krzesło zostało zaprojektowane dla kogoś o wiele silniejszego niż ty, Katerino - z ciemności wynurzyła się Tatia, a w moim mózgu ponownie rozbrzmiał protest: ONA NIE ŻYJE!
- Ty nie żyjesz - powiedziałam zaskakująco spokojnie.
Spojrzała na mnie z politowaniem.
- Elijah miał przestarzałe info, słodziutka - powiedziała Tatia podchodząc do mnie wolno. - A zresztą gdybym nie żyła nie mogłabym zrobić tego - błyskawicznym ruchem wyjęła nóż i przejechała nim lekko po mojej skórze, ale na tyle mocno, że pozostał długi, piekący ślad.
Krzyknęłam cicho wpatrując się w ranę. Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w roześmiane, niebieskie oczy dziewczyny.
- Czemu to robisz? - zapytałam.
- Bo cię nie lubię, bo masz względy u MOICH braci Mikaelson'ów, bo jesteś CZŁOWIEKIEM.....
I znowu nie zrozumiałam. Ona była stuknięta. I to mocno.
Tatia kręciła się wokół krzesła z zamyśloną miną.
- Co by tu z Tobą zrobić? - zapytała sama siebie.
- Może wypuścić? - zasugerowałam.
- .... zabić? - ciągnęła. - Nie, to by było zbyt łagodne. Zjeść? - spojrzała na mnie oceniającym wzrokiem znawcy. - Zbyt łagodne....
Miałam gdzieś, co ona ze mną zrobi. Szczerze to martwiło mnie gdzie są Klaus i Elijah.
- Ty! - krzyknęła nagle Tatia. Spojrzałam na nią. Znów była wściekła. Dlaczego ona wścieka się o wszystko? - Dlaczego mnie nie słuchasz?!
- Bo gadasz od rzeczy? - zapytałam nieprzyjemnym tonem.
Ale Tatia już nie słuchała. Mamrotała sama do siebie:
- Czary Annelore nie będą ich długo trzymały. Muszę się pospieszyć.
Annelore:
Spojrzała na mnie z obłędem w oczach. I czymś jeszcze.... jakby chorobliwą satysfakcją. Teraz miałam już pewność:
Tatia jest szalona.
Niklaus:
- Pożegnajcie się z Kateriną! Zabiorę ją ze sobą! - wrzasnęła Tatia i wypadła z pokoju. W tym momencie Elijah rzucił się za nią, ale nie mógł przejść.
- KATERINA! - wrzasnął z rozpaczą.
Ja już nie miałem sił. Opadłem na kanapę i złożyłem głowę na dłoniach. To wszystko spadło mi na głowę zbyt szybko. Najpierw ten cholerny Rytuał, potem pojawienie się Kateriny, tak podobnej do Tatii, no a teraz jeszcze sama Tatia....
- Nik! - z zamyślenia wyrwał mnie oszalały z rozpaczy Elijah. - Musimy coś zrobić! Ona grozi Katerinie!
- Nic nie możemy zrobić, Elijah! - odwrzasnęłem z wściekłością.- Jesteśmy tu zamknięci!
Ale Elijah nie słuchał. Walił pięściami w niewidzialną barierę i wciąż wrzeszczał: ,,Katerina!''
- Tatia musi mieć na usługach wiedźmę - powiedziałem cicho. I wtedy zrozumiałem co trzeba zrobić. - Elijah!
- Co? - Elijah spojrzał na mnie niewidzącymi oczami.
- Musimy kogoś tu sprowadzić. Każemy mu sprowadzić jakąś wiedźmę i będziesz mógł ratować tą swoją Katerinę!
W mojego brata wstąpiła nowa energia. Odwrócił sięi zaczął znów wrzeszczeć:
- Trevor! - po chwili przyłączyłem się do niego.
Za chwilę przynosło to też efekt. Słyszeliśmy jak po schodach wchodzi jakiś mężczyzna.
- Co tu.... - zaczął, ale gdy nas zobaczył, zamarł w pół słowa. - Klaus? Elijah? Dlaczego tak wrzeszczycie?
- Nareszcie! - krzyknął Elijah. - Trevor, słuchaj, sprowadź jakąś wiedźmę. Szybko!
Trevor spoglądał raz na mnie raz na mojego brata.
- No leć! - krzyknąłem.
- Ale dlaczego?
- Nie ważne, sprowadź czarownicę! - wrzasnął Elijah.
- Może być Jasmine? - zapytał.
- Może, ale leć już! - powiedziałem już spokojniej.
Trevor kiwnął głową i pobiegł w wampirzym tempie na dół.
- Uff.... - westchnął z ulgą Elijah i osunął się na podłogę. - Myślisz że zdążymy ją uratować?
- Obchodzi mnie to tylko dlatego że jest mi potrzebna do Rytuału. - powiedziałem cicho.
Elijah wytrzeszczył oczy.
- Co?! - krzyknął i podniósł się z podłogi. - Nie możesz jej zabić! Znalazłem sposób by ją ocalić! Jest płyn dzięki któremu ona ożyje po Rytuale!
Spojrzałem na niego z dezaprobatą.
- Czyżby zaczęło ci na niej zależeć? - zapytałem drwiąco. - Pamiętaj, Elijah'u, że miłość to największa słabość wampira....
Elijah pobladł i już otwierał usta, kiedy usłyszeliśmy głos Trevora i jeszcze jeden, kobiecy....
Zaraz też na przeciwko otwartych drzwi stanął Trevor i ładna, rudowłosa dziewczyna.
- Klaus, Elijah, to jest Jasmine - powiedział. - Zgodziła się wam pomóc.
Jasmine uśmiechnęła się lekko.
- Czyli widzę, że macie kłopot - odezwała się słodkim głosem.
- Potrafisz zniszczyć tą niewidzialną barierę? - zapytał Elijah. Jasmine:
- Oczywiście - odparła, jakby ją uraził. - No więc, to dość silne czary, ale znam zaklęcie, które je przezwycięży. Bądźcie cicho.
Jasmine zamknęła oczy i zaczęła się lekko kołysać na piętach. Po chwili zaczęła też mówić:
,,Ósýnilega hindrun,
Hvað więzisz okkur
Nektardansmær Ég elska þig,
Það er kominn tími!
Fara í burtu, og fara okkur
Við getum farið út,
Ég leyfi án bölvun,
Að lifa í friði!'' *
Zerwał się silny wiatr, który zaczął szarpać Jasmine.
- Jakaś inna czarownica próbuje mnie powstrzymać - mruknęła.
Zawzięła się i jeszcze raz powtórzyła zaklęcie. Z jej nosa zaczęła kapać krew. Jasmine wzmocniła głos. Mówiła szybko i wyraźnie, jej głos był donośny.
Po chwili wiatr ustał, a Jasmine upadła. Była osłabiona. Elijah wyciągnął rękę. Mogła normalnie przejść, nic jej nie zatrzymywało. Zrobił dwa kroki i wyszedł z pokoju. Uklęknął przy Jasmine. Była nieprzytomna.
- Dziękuję - szepnął, wziął ją na ręce i położył na moim łóżku. - Chodź, Nik - zwrócił się do mnie. - Trzeba odbić Katerinę.
Na dźwięk imienia Katerina Trevor drgnął.
- Co z nią? - zapytał.
- W skrócie: okazało się że Tatia żyje i porwała Katerinę - odezwałem się, przeszłem obok niego i gestem przywołałem Elijah'a.
Elijah:
Podeszłem do Klausa. Trevor poszedł za nami. W mojej głowie wciąż rozlegał się krzyk Tatii: ,,Pożegnajcie się z Kateriną''.
Nie miałem wątpliwości, że Tatia chciała ją zabić.
- O co tu chodzi? - zapytał Trevor.
- Tatia żyje. - powiedziałem. - I porwała Katerinę. Prawdopodobnie ją zabije.
Trevor miał przerażoną minę.
- Gdybym był Tatią i chciał torturować mojego sobowtóra.... gdzie bym ją zabrał? - mruczał sam do siebie Klaus.
- Pewnie w jakieś takie miejsce które nie przyszłoby ci do głowy - mruknęłem rozglądając się.
Klaus spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Jesteś geniuszem! - krzyknął. - Lochy!
I pognał w wampirzym tempie w stronę lochów. Wymieniliśmy z Trevorem zdumione spojrzenia i ruszyliśmy za nim. Klaus był już przy drzwiach. Otworzył je jednym szarpnięciem i wpadliśmy do środka. Wtedy dobiegł nas krzyk Kateriny. Był on pełen bólu. Dobiegał od Sali Tortur. Ruszyliśmy biegiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* ,,Ósýnilega hindrun,
Hvað więzisz okkur
Nektardansmær Ég elska þig,
Það er kominn tími!
Fara í burtu, og fara okkur
Við getum farið út,
Ég leyfi án bölvun,
Að lifa í friði!''
Po islandzku:
,,Niewidzialna bariero,
Co więzisz nas,
Odpędzam ja ciebie,
Już czas!
Odejdź, i przepuść nas,
Byśmy mogli wyjść,
I odejść bez przekleństwa,
By w spokoju żyć!''
Hej, Kochani!
Nowy rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba! Komentujcie, proszę, no i głosujcie na Josepha Morgana w ankiecie: Głosować, Głosować! ^_^
Pozdrawiam ;*